sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział 5: Złote, mieniące się magią, powoli otoczyły jego ramiona, a Joonmyun poczył się bezpieczny.

*muzyka*

Kris otworzył oczy i jęknął z bólu. Zagryzł dolną wargę przekręcając się słabymi ruchami na drugi bok. Poczuł jak jego plecy przeszywa fala dreszczy na tyle mocnych, że aż zadrżał. Jego ciało nagle się spięło i chłopak spadł z łóżka. Łomot wywołany tym wypadkiem, wystraszył i tak już zdenerwowanego Krisa. Chłopak za nic nie chciał obudzić Laya który (na szczęście) tylko mruknął coś pod nosem i obrócił się na drugi bok. Kris odetchnął lekko widząc, że ten nadal leży na łóżku pogrążony w słodkim śnie. Nie chciał go znów budzić narzekając na swoje bóle. Zacisnął wargi i wstał z podłogi czując na plecach kolejne fale ciepła. 

Wiedząc, że za chwilę rozpoczną się prawdziwe katusze, wszedł do łazienki i przezornie zamknął za sobą drzwi. Nie przekręcił kluczyka w zamku - ostatnim razem skończyło się to tragicznie. Zdjął czym prędzej koszulkę czując na plecach kolejne fale ciepła. Jego oczy rozbłysły srebrnym blaskiem, gdy rzucił ostatkami sił materiał na podłogę. Krople potu pojawiły się na jego czole, a on sam oparł plecy o zimne kafelki. Nie uśmierzyły jednak one bólu na tyle, by chłopak poczuł się lepiej. Oddychał głośno czując wypalające się na nowo dwie szramy, przechodzące przez jego plecy. Krzyknął, a dźwięk ten rozbrzmiał echem po wykafelkowanych ścianach łazienki. Kris zaklął w syku. Miał być cicho by nie obudzić Laya. Sam musiał w końcu radzić sobie z tym bólem, bo brunet nie był przecież w stanie być przy nim cały czas. Chłopak odchylił głowę i oparł ją o ścianę. Czuł, jakby żar miał za chwilę wypalić mu całe ciało, a ból w kości ogonowej zabrał mu resztki czucia w nogach. Osunął się na podłogę oddychając głęboko między cichymi syknięciami. Przed oczami pojawiały mu się różne wspomnienia. Nie wiedział momentami, czy nadal jest w łazience, czy może w którymś innym momencie swojego życia. Majaczył. Mruczał coś pod nosem czując jakby jego głowa miała wybuchnąć. Nakład emocji, który gromadził się w jego sercu powodował ból w klatce piersiowej. 

Jedna sekunda. Kolejny głęboko wzięty oddech, a Kris zacisnął pięści i swoje powieki, chcąc pozbyć się tych myśli. Ból po raz kolejny przeszył jego ciało niebezpiecznie. Dreszcze jedynie nasiliły się, gdy kris wspominał ojca. Wszystkie złe wspomnienia wróciły do niego ze zdwojoną siłą. Śmierć. 

Druga sekunda. Kolejny krzyk Wufana i jego ciężki oddech. Krtań zacisnęła się na gardle na tyle mocno, by chłopak zaczął się krztusić. Powoli tracił zmysły. 

Trzecia sekunda. Poczuł, jak jego plecy zwiększają swoją wagę, a nogi muszą utrzymać większy ciężar. Jego ciało zdrętwiało. Krzyknął kolejny raz, a rozrywający go ból tylko przybrał na sile.

 Czwarta sekunda.
- Kris! - krzyknął Lay i wstał czym prędzej z łóżka, na oślep próbując dostać się do łazienki by pomóc przyjacielowi. Skrzydła rozwinęły się już potężnie. 
- Kris miałeś mnie wołać zanim one się poja... – Lay nie dokończył, bo zobaczył coś, co wprost odebrało mu mowę. Kris był wdzięczny, że tylko Lay wiedział o tym co się dzieje. Nie zniósłby, gdyby wiedzieli jak bardzo cierpi. No cóż, był jeszcze Suho, ale on się przecież nie liczył…
Smukłe dłonie Laya na jego plecach, delikatny dotyk i poczucie bezpieczeństwa. Cichy szept, że wszystko będzie dobrze i otarcie policzków Wufana, na których zaiskrzyły łzy. Mocne szarpnięcie ramion, by pozbyć się niepotrzebnego ciężaru na plecach i krzyk rozdzierający serce. Kolejna sekunda. Już po wszystkim…

***  

Suho zawsze był nadzwyczaj bystry. Na tyle, żeby wiedzieć o tym co się dzieje wokół niego. Może miał tak zwany ‘szósty zmysł’? Tak, mógł się pochwalić niewątpliwie mocno wyostrzoną intuicją. Jak wyglądał jego dzień? Cóż… tak, jak zwykły dzień studenta wyglądać nie-powinien. Uczniowie przeważnie jedynie odbębniali zajęcia, by po nich móc zająć się swoimi sprawami. Niestety – Suho nie miał własnych spraw. Nie miał zbyt dobrych relacji z innymi. Należał jedynie do paczki przyjaciół i to tylko ze względu na Xiumina, który jako jedyny rozumiał zamknięty świat chłopaka. Joonmyun zamknął się w sobie gdy był jeszcze małym chłopcem. Był zawsze zbyt niski jak na swój wiek i zbyt drobny – to właśnie Xiumin (za czasów podstawówki był pulchniutki i większy od rówieśników, więc potrafił się obronić) pomagał mu w szkole. Dzięki temu byli przyjaciółmi. Chociaż, może Syho mógł go określić jedynie mianem znajomego? Tak, zdaje się, że przyjaciel to zbyt duże słowo. Zbyt mocne. 

Codziennie, gdy Joonmyun patrzył przez okno wiedział, że tak naprawdę jest sam. Wszędzie było pusto. Nikogo nie było, a jego głos odbijał się echem. Nie było nikogo, kto mógłby mu odpowiedzieć.
Suho westchnął przecierając oczy. Jak zwykle do późna siedział nad książkami, chcąc zdobyć jak najlepsze wyniki. Nie był geniuszem – by zdobywać dobre oceny musiał przysiąść i siedział. Wiele, wiele godzin spędzonych nad różnymi przedmiotami nauczyło go cierpliwości w dążeniu do celu. W końcu, woda drąży kamień, prawda? Joonyeun był wodą. W każdej swojej cząstce czuł, jak bardzo związany był z tym żywiołem. Dalego też szybko zaczął przejawiać swoje magiczne zdolności. Zaraz po Xiuminie. Biorąc prysznic, potrafił zatrzymać krople wody w powietrzu, scalić je w jedną bryłę i przyglądać się swojemu odbiciu. To było według niego niesamowite. To była jedyna sprawa, która nie dotyczyła nauki, szkoły czy comiesięcznych wyników ogłaszanych przez dyrekcję. To mu pomogło. 

Dzięki nowej umiejętności mógł odejść choć na chwilę od swoich mysli. Szczególnie, że miał ich naprawdę wiele. Jednymi z najważniejszych, były te o Krisie. Suho zagryzł zęby maczając palce z kubku z wodą i wyjmując go z niej w raz z kilkoma kroplami, które uniosły się nad szklanką. To nie były złe myśli. Te, które teraz przechodziły przez jego głowę, były raczej spokojne i… melancholijne? Suho pogodził się ze swoją nieodwzajemnioną miłością. Uśmiechnął się pod nosem, opierając głowę o swoje dłonie i wpatrując się w migoczące w świetle lampki małe kropelki wody, które unosiły się w powietrzu. Nie oczekiwał, że Kris odwzajemni te uczucia. Nie wiedział, czy chciałby tego. Jak dotąd wystarczało mu zupełnie, że był przy nim. Mógł widywać go każdego dnia i mówić mu dzień dobry na powitanie. Czasem tylko wymienić kilka zdań na jakiś mało znaczący temat. To… to mu wystarcza, prawda?
Po jego policzkach popłynęły słone łzy. Suho oblizał swoje spierzchnięte usta. Może nadszedł ten moment, kiedy widok Krisa mu nie wystarczał? Może to już za długo trwa? 

Jednak Jounmyun próbując zapomnieć tylko pogarszał sprawę. Każda próba zapomnienia kończyła się na nieprzespanej nocy pełnej goryczy. Mimo tego, że chciał postrzegać Krisa w kolorach miłości coraz częściej rozumiał, że jego uczucie nie ma sensu. Nie ma, bo tak naprawdę nie jest uczuciem. Miłość to nie uczucie, bo uczucia mijają, a miłość nie. Kolejne słone krople poleciały mu po policzkach. Zawsze tak było, że jego łzy musiały same schnąć na skórze. Najpierw powoli tworzyły własną ścieżkę by zniknąć. Umierały samotnie na jego skórze tak samo jak jego dusza traciła na swojej wartości. Czym jest życie, gdy nie ma miłości? Płacząc zdał sobie sprawę, że nikt nie chce otrzeć jego łez i skłamać: „wszystko będzie dobrze”. Może… może tak było lepiej? Lepiej się nie narzucać, niż być problemem.


***

- K-Kris... - szepnął Suho, a długopis który trzymał w ręce upadł na podłogę. Chłopak zamrugał kilka razy.
- Co jest...? - zapytał sam siebie i zagryzł wargę. Podszedł do okna uspokajając się i otworzył je szeroko. Orzeźwiające powietrze rozbudziło jego zmysły. Nagle chłopak usłyszał donośny krzyk Krisa. Jounmyun podniósł głowę i nie zastanawiając się zbyt długo wybiegł z pokoju. Czy to zachowanie nie było naturalne? Nie zastanawiał się nad tym, że Kris może się dowiedzieć. Nie myślał o tym. Najważniejsze było to, że Wufan znów cierpiał, a z nim był Lay. Lay, który mu pomagał. Lay, którego ręce potrafiły uśmierzyć ból. Nie on. Nie Suho. Suho był bezwartościowy w oczach Wufana, choć znał jego sekret. Wiedział jak wielkie tortury przechodzi Kris, bo był raz ich świadkiem. Kris jednak machnął na niego ręką i poprosił, by nikomu nie mówił.

 Czy Jounmyun mógłby powiedzieć coś takiego, skoro kochał? Miłość. Ludzie wariują przez miłość. Idąc długim korytarzem z duszą na ramieniu, czuł swoje bijące ze strachu serce. Biło od niego przerażenie i niepewność. Jego kroki były ciche. Zdawałoby się, że każdy łagodny szept może go spłoszyć. Jounmyun był jednak zdeterminowany i wręcz pisnął, gdy był już przy drzwiach chłopaków.
Czym prędzej zapukał do drzwi. Niestety, żaden z nich ich nie otworzył.

- Aish… - westchnął Suho, waląc pięściami w nie pięściami. Nie zastanawiał się już nad tym, czy ktoś go słyszy czy nie. Adrenalina skoczyła mu w momencie, gdy usłyszał charakterystyczny tupot stóp Laya. Kilka sekund później krzyk Krisa się powtórzył, a Jounmyun poczuł ukłucie w sercu. Zaczął jeszcze mocniej walić w drzwi, a nawet naciskał klamkę chcąc, by drzwi otworzyły się jakimś magicznym sposobem. Po chwili, gdy Suho poddał się i dał drzwiom za wygraną poczuł jak jego zmysły wracają do normy. Nic już się nie działo. Nie czuł już podenerwowania, lecz raczej zmartwienie. Czy wszystko z Krisem było w porządku? Zapukał kilka razy do drzwi, by po kilkunastu sekundach otworzył mu je zaspany, ledwo przytomny Lay.
- O, cześć Suhoo... - ziewnął wymawiając imię chłopaka i opadł na podłogę. Jonmyun spojrzał na niego zdezorientowany i szybko położył go jakoś do łóżka, łapiąc go pod boki. Czy to było dla niego aż tak męczoce? Suho wiedział, że Yixing znów musiał leczyć Krisa.
- Suho? Co ty tu robisz? - spytał Yifan wychodząc z łazienki. Jego twarz była cała czerwona a oczy przemęczone i smutne. Jonmyun spojrzał na niego zmartwiony.
- Znów miałeś atak? – zapytał, choć dobrze o tym wiedział.. Blondyn spojrzał na niego zdziwiony.

- Skąd wiesz?
Suho nie spodziewał się takiego pytania. Właśnie. Skąd wiedział, że Wufanowi dzieje się coś złego? 
- Usłyszałem twój krzyk - wybrnął szybko. - Wszystko dobrze?
- Ze mną już tak. Gorzej z Layem... - szepnął Kris spoglądając na słodko wzdychającego przez sen Yixinga. Suho zacisnął pięści widząc wzrok Krisa. Wyglądał, jakby patrzył na najpiękniejszą istotę którą kiedykolwiek widział. Dlaczego akurat Lay?
- Co z nim? - spytał zamiast poprzedniego pytania udając że wcale nie zauważył w spojrzeniu Krisa niczego dziwnego.
- Zawsze po tym jak mi pomaga jest wykończony... Nie chcę go tak wykorzystywać. To odbija się na jego zdrowiu - Zauważył przejeżdżając dłonią po swojej twarzy. Suho zagryzł wargę.
- Może jest ktoś, kto może ci pomóc tak jak Yixing...?
- Kto taki?
- N-na przykład ja?

***  

Następnego dnia, Jonmyeon bił się z myślami. Jak on mógł po prostu powiedzieć coś tak głupiego i to prosto w oczy? Suho zacisnął wargi. Nie mógł zapomnieć momentu w którym zakochał się w Krisie. Cała ich paczka  (on, Kris, Lay, Lu, Baekhyun i Xiu) przyjaźniła się od czasów podstawówki. Jakoś od szóstej klasy, Myunnie wzdychał do Wufana, który zawsze go ignorował. Może dlatego że Suho był raczej człowiekiem spokojnym i nie oczekującym niczego w zamian za pomoc? Może dlatego, że był zbyt cichy. Nieodwzajemniona miłość jest okropna. Szczególnie gdy ma się świadomość, że osoba którą kochasz nigdy tak naprawdę na ciebie nie spojrzała. Nie chciała zobaczyć prawdziwego ciebie. Patrzyła, była przy tobie, wspierała, ale nie widziała. Oczekujemy czasem choć trochę uwagi. Potrzebujemy tego. Joonmyun szczerze pragnął, by Kris w końcu chciał go poznać. Nie tego 'nieśmiałego i wiecznie na wszystko potakującego' Suho.

Gdy szedł na zajęcia, jego serce biło jak oszalałe. Czuł się, jakby pierwszy raz szedł na zajęcia. Jakby nigdy wcześniej nie był na studiach. Dotarł do swojej szafki i wyjął z torby najcięższe książki. Zostawił tylko zeszyt od biologii, którą miał mieć za chwilę.
- Cześć, Joonmunnie - przywitał go głęboki głos, który przypomniał mu o poprzedniej nocy.

"-Co?
- Mogę ci pomóc. Naprawdę...
- Jak? Suho, o czym ty mówisz. Ręce Laya mnie leczą, rozumiesz? Jakoś szczerze wątpię, że każdy może mnie uleczyć.
- ...Spróbować mogę. Co ile masz te bóle?
- Będę czekał na długiej przerwie w toalecie. Drugie piętro. Wtedy zaczynają się zwykle pierwsze dreszcze."

- H-hej Kris... - odpowiedział Suho zamykając swoją szafkę. Pożałował, że na niego spojrzał. Brązowe oczy Krisa były lekko zmęczone, lecz nadal żywe i... ciekawe. Ciekawe jego. Suho był w centrum uwagi, co zdarzało się naprawdę rzadko.
Speszony szybko odwrócił wzrok i zagryzł wargę. 
- Suho... jesteś pewien, że potrafisz to zrobić? - spytał, gdy ten próbował zamknąć swoją szafkę. Jednak zamek nie chciał się zablokować.
- No jasne, Dongsaeng... Dużo ćwiczyłem przed snem...- wychrypiał Suho szamocąc się z szafką. Kris zaśmiał się i walną w drzwiczki szafki, która w końcu się zamknęła.

Głupie automatyczne zamki

- Ufam ci - szepnął Wufan i odszedł w swoją stronę.
Joonmyun zacisnął usta. Tak naprawdę bał się jak cholera. Czy może mu pomóc tylko... wodą? Ugh. Lay był od niego lepszy. Suho szedł korytarzem w stronę swojej sali, mijając Xiumina, którego zwykle przed lekcją zawsze zaczepiał. Boazi spojrzał na niego z lekkim zmartwieniem, gdy ten stanął jedynie obok niego, wzdychając potężnie. 
- Myunnie? - zaczął cicho, spoglądając na niego niepewnie. Niestety, Suho nie odpowiedział. Nie dlatego, że celowo chciał być niegrzeczny - po prostu nie usłyszał pytania chłopaka. Xiumin wzruszył ramionami i zajął się grą na telefonie. 

***

Długa przerwa nadeszła szybko. Zbyt szybko - pomyślał Suho wspinając się schodami na drugie piętro. Jego mózg już nie działał, a trzeźwe myślenie poszło już dawno na drzemkę. Nie wiedział co miałby zrobić, gdyby ból Krisa nie zelżał. Co w sumie się dzieje, gdy ten ból nie przechodzi? Te i różne inne pytania przychodziły Suho przez myśli. Czy jeżeli nie dam rady, to Kris umrze z bólu?

Joonmyun bał się wejść do męskiej łazienki. Bał się, że jeżeli jego siła nie wystarczy Kris nigdy mu nie wybaczy. Mimo to Suho nie poddał się i wszedł do łazienki z miną męczennika. Tam, nad zlewem pochylał się Kris i przemywał twarz wodą. Gdy usłyszał, że ktoś wchodzi przestał ją płukać i krawędzią swojej koszulki wytarł mokrą twarz. Suho widząc jego brzuch automatycznie spalił buraka i odkrząknął niezręcznie. 

- Dziękuję, że chcesz mi pomóc. Obarczając za każdym razem Laya jest strasznie męczące... Co zamierzasz?
Suho uniósł brwi i spojrzał na niego nieprzytomnie.
- Huh? – mruknął.
- Co zmierzasz zrobić, by mnie nie bolało? – zapytał Kris, a Suho przełknął ślinę. Myślał nad tym przez resztę nocy. Co takiego mógłby zrobić, by plecy Krisa przestały go torturować? A przede wszystkim – jak on ma zatrzymać metamorfozę chłopaka? Zagryzł dolną wargę i szepnął:
- Zamierzam wytworzyć zimną wodę pod twoją skórą, która obmyje też twoje w-wyżłobienia. Może w ten sposób przestanie cię boleć w takim… fizycznym sensie… - Joonmyun wyszeptał. W jego głowie brzmiało to bardziej… fachowo.
Wufan westchnął. Nie chciał niszczyć ambicji Suho, który bardzo mu zaimponował w tamtym momencie. Wczorajszej nocy. Jednak woda nie mogła przynieść mu dostatecznego ukojenia. 

Co z obrazami w jego głowie?
Co z wspomnieniami? 
Ojciec znów ma mu się pokazać?

 Kris zdawał sobie sprawę że większość czasu nie krzyczy nad wszechogarniającym go bólem. On krzyczy, bo nie chce wspominać ojca. Zacisnął jednak wargi i nic nie powiedział. Nie chciał, by Lay znów był zmęczony. Wszystko, byleby Yixing nadal był zdrów i pełni sił.
- Dobrze… Jeżeli nie zadziała – Wufan urwał i położył swoją komórkę na umywalce. – Dzwoń do Laya. Jak najszybciej.
Joonmyun wtedy stracił poczucie jakiejkolwiek wartości. No tak, on przecież nie jest Yixingiem. To nie w nim Kris był zakochany. To nie on miał być teraz przy nim tylko Lay. Lay, który potrafi leczyć. Joonmyun przełknął ślinę, lecz nic już więcej nie powiedział. 

Obydwoje czekali. Dzwonek rozbrzmiał. Kolejna nieusprawiedliwiona godzina Krisa w tym roku szkolnym, pierwsza ucieczka z lekcji dla Suho. Kris oparł się o ścianę lekko zniecierpliwiony. Chciał to mieć za sobą. Spojrzał na Suho przełykając ślinę. Joonmyun za wszelką cenę nie chciał na niego spojrzeć. Mijał go swoimi oczami przyglądając się oknom czy ścianą. Najwyraźniej bardzo interesujące były dla niego również drzwi od kabin. Kris uśmiechnął się lekko do swoich myśli. Oczy Suho były takie… rozbiegane. Jakby się denerwował bardziej od niego. Jakby się bał. Kris był przekonany, że bez pomocy Yixinga się nie obejdzie, jednak teraz przyglądając się chłopakowi zauważył coś, czego wcześniej nigdy nie widział. Wszystkie emocje Suho były jak na wyciągnięcie ręki.

Gdy Suho był smutny – chodził po szkole jak duch.
Gdy Suho był wesoły – uśmiechał się szczerze do każdego.
Gdy Suho był zdenerwowany – jego ręce drżały.

Teraz? Teraz Suho był przerażony, co objawiało się rozbieganym wzrokiem, rumieńcami na policzkach i zagryzaniem wargi. Kris nie poczuł pierwszej fali dreszczu, bo zapatrzył się na cudnego chłopaka przed nim. Dopiero po chwili zarejestrował, że zaczynają się jego tortury. Jego przekleństwo.

- J-Joonmyun… - zająknął się niepewnie spoglądając na niego, jakby chciał wymusić na Suho kontakt wzrokowy. Chłopak czym prędzej podszedł do niego i drżącą ręką dotknął jego ramienia. Kris wyprostował się nienaturalnie i czym prędzej zdjął koszulkę odwracając się plecami do Joonmyuna. Syknął.
- U-usiądź… - poprosił Suho z przerażeniem w oczach. Kris już nie zastanawiał się nad tym co robi, tylko wykonał polecenia chłopaka, który chwilę później dołączył do niego na zimnej podłodze. Joonmyeon jak zaczarowany wpatrywał się chwilę w jego plecy. Nagą skórę chłopaka przyozdobiła gęsia skórka. Dwie szramy nagle otworzyły się, lecz wydobywająca się z nich krew nie spływała, lecz kumulowała się na brzegach ran. Żaden z nich nic nie mówił. Tkwili w ciszy, a Wufan zaczynał się trząść

. Suho czym prędzej przyłożył drżące dłonie do jego pleców i zamknął oczy. Poczuł się głupio. Niby jak ma wprowadzić wodę pod jego skórę? Joonmyun wyobraził sobie, jak skóra Krisa nagle się otwiera, tak, by widział fragmenty jego wnętrzności. Kręgosłup, żebra, bijące serce. Zacisnął wargi pochłaniając z siebie wiele energii, by wprowadzić na ten widok powłokę wody. Powoli oplatała kręgosłup Krisa, aż do linii miednicy. Kris nie krzyczał. Trwali w absolutnej ciszy. Wufan czuł zamiast bólu przyjemny chłód, który rozlewał się po jego plecach. Tym samym rozluźnił się. Jego umysł skupił się na tym błogim uczuciu. Nie widział ojca, nie czuł pustki. Nagle palce Suho lekko zacisnęły się na jego skórze, przekazując mu jak najwięcej swojej magii. Kris westchnął. Sam nie wiedział co się dzieje.

 Powinien teraz wić się z bólu, tymczasem ta mała istota jaką był Suho pozbawiła go wszelkich śladów bólu. Suho poczuł, że traci siły. Oparł głowę o plecy Krisa pomiędzy jego szramami, a ręce ułożył w dole jego pleców. Rozluźnił powieki nadal pilnując, by woda dobrze chłodziła ciało Wufana. Nagle obok jego ramion pojawiły się złote skrzydła. Kris napiął mięśnie przyjmując ciężar na swoje barki, a Suho otworzył oczy. Wokół niego było pełno złoto-białych piór, które wrosły się wręcz w skórę Krisa. Po szramach nie było śladu – na ich miejscu pojawiła się lekko zgrubiała skóra łącząca skrzydła z plecami chłopaka. One lśniły. Złote, mieniące się magią, powoli otoczyły jego ramiona, a Joonmyun poczył się bezpieczny. Zamknięty w swoim własnym świecie wraz z Krisem. Ich blask dał Suho zielone światło. Krisa już nic nie boli. Nic go nie boli, bo…

I wtedy wtulając się w plecy Wufana, stracił przytomność.

***  

PIERWSZA METAMORFOZA DOKONANA