Chłopak warknął pod nosem kilka obelg, po czym wstał z łóżka. Przejechał dłonią po dużych, zmrużonych teraz brązowych oczach i jęknął. Lekko się przeciągnął, po czym wszedł do łazienki czując gniew do samego siebie. Mógł skończyć pracę na plastykę wcześniej, a nie zacząć ją dopiero dzień przed oddaniem. Na szczęście zdążył ją skończyć, lecz gdyby nie drugi księżyc jaśniejący mrocznie na nocnym niebie, nigdy by tego nie zrobił. Wczorajszego wieczoru, zupełnie nie miał weny, więc pomysł na przedstawienie „piękna natury” przyszedł mu dopiero gdy spojrzał przez okno. Niebo nie miało na sobie ani jednej chmurki, a drugi księżyc swoim czerwonym blaskiem przyćmiewał piękno pierwszego, srebrzystego satelity ziemi. D.O poczekał więc dwie godziny, by zobaczyć czy może pierwszemu księżycowi uda się dorównać pięknością drugiemu. Nie omylił się. Dokładnie o dwunastej w nocy obydwa księżyce widniejące na niebie świeciły jaśniej niż normalnie i ukazywały swoje piękno w stu procentach. Złapał więc czym prędzej za pędzel i zaczął malować. Nigdy nie był może wybitnie pod tym względem utalentowany, więc sam zdziwił się z efektu. O trzeciej nad ranem, przed swoimi oczami zobaczył przepiękny, idealnie odzwierciedlający nocne niebo obraz. Dwa księżyce obok siebie, tak samo piękne i lśniące. Tej nocy jednak, wydarzyło się coś jeszcze, czego on niestety nie zarejestrował. Ziemia się zatrzęsła, wiatr zerwał, mróz lekko nawiedził kilka ulic, a planety zalśniły jaśniej niż zazwyczaj. Przedmioty uniosły się tej nocy kilka razy, same z siebie, a czas zatrzymał na kilka chwil. Woda pojawiła się na twarzach paru osób, a pioruny uderzyły w kilka drzew. Mimo, iż przecież nie było nawet chmurki. Przez to, Kris nie mógł spać, a gdy ułożył się już na łóżku, jego plecy przeszył ogromny ból. Nie tylko Dyo nie przespał całej tej nocy. Jongin również. Co się działo? Magia. Nie, chłopak nie wierzył w podobne bzdury. Przepłukał twarz wodą i umył zęby. Ustawił włosy na żelu i wyszedł z pokoju wraz z teczką i swoją torbą. Nie przywitał się z rodzicami, bo ci najzwyklej w świecie spali. Nawet nie wiedzieli, jak wiele tej nocy się zmieniło. Nikt nie wiedział. Kyungsoo jednak coś przeczuwał, szczególnie, gdy przechodząc przez trawę na przestanek autobusowy, zauważył, że ziemia, lekko się pod nim zapadła, a wokół buta powstały podłużne zagłębienia. Zmarszczył brwi.
***
Sehun wstał dziś o wiele wcześniej niż zazwyczaj. Luhan, jeszcze spokojnie spał i nawet nie myślał o tym, by się przebudzić. Blondyn westchnął głęboko, a kartki, które leżały obok na biurku, uniosły się od jego oddechu. Chłopak zamknął usta i przyjrzał się papierom, które nagle opadły. Powtórzył tę czynność i ze zgrozą zauważył, jak kartki robią tak kolejny raz. Zagryzł wargę. Na pewno musiał mieć jakieś zwidy. Zaczął się ubierać. Jego mundurek jak zwykle wyprasowany, leżał już przewieszony przez oparcie krzesła. Luhan zawsze o wszystkim myślał. Gdy Sehun wczoraj, zajęty był kończeniem swojej pracy na sztukę, ten przygotował dla niego ubranie na jutro i nie tylko. Gdy blondyn był już tak zmęczony, że ledwo patrzył na oczy, Luhan wstał z łóżka i lekko zaspany zaparzył mu kawę. Sehun był wtedy naprawdę zmęczony, bo miał wrażenie, że wiele przedmiotów w pokoju, co jakiś czas lewitowało w powietrzu Tak, jakby grawitacja, zupełnie ich nie dotyczyła. Jednak, gdy tylko śpiący słodko Lulu mruknął coś pod nosem, przedmioty z powrotem opadały na ziemię. Blondyn więc, nie wiele myślał, tylko dalej rysował obraz gór, który sobie wymyślił. Dziś jednak miał wrażenie, że to nie możliwe, żeby tak po prostu mu się to przewidziało.
Może… może tu są duchy…?
Odrzucił jednak szybko tę myśl. Nigdy nie wierzył w zjawiska paranormalne, bo wszystko ma swoje wytłumaczenie. Nawet to, że gdy wstał, w zamkniętym pomieszczeniu zerwał się lekki wiatr.
Tak, na to też jest logiczne wyjaśnienie…
... czyżby rodzinka Do się budziła do życia?
... czyżby rodzinka Do się budziła do życia?
***
Tao obudził się zupełnie wyspany. Nie wiedział czemu zawdzięczał ten zaszczyt, ale był bardzo z tego powodu szczęśliwy. Jego sińce pod oczami, były stosunkowo mniej widoczne niż zazwyczaj, co znacznie poprawiło mu już i tak świetny humor. Wstał rześko z łóżka i poszedł na śniadanie. Jego mama robiła właśnie jajecznicę.
- Witaj, Zitao… - powiedziała ledwo patrząc na oczy. – Jestem dzisiaj strasznie zmęczona… - powiedziała i nałożyła chłopakowi część dania na talerz. Tao lekko się wzdrygnął. Nie przepadał za jajkami z rana przez ich mdły smak. Później przez cały dzień zbiera mu się na wymioty. Mimo to jednak rozpoczął konsumpcję przygotowanego przez rodzicielkę posiłku nie chcąc psuć jej nastroju.
- A ja o dziwo się wyspałem. – powiedział. – Widziałaś ten drugi księżyc? – spytał, przeżuwając.
- Tak. Całkiem ładny. – stwierdziła uśmiechając się do syna niemrawo.
- Całkiem? Jest przepiękny! Taki tajemniczy… - wtrąciła się Kaori. Tao spojrzał na nią spode łba, gdy przysiadła się do kuchennego stołu. Kochał siostrę, ale przez to, że była młodsza od niego o całe pięć lat, nadal uważał ją za nic nie znaczącego dzieciaka. Przełknął ostatni kawałek jajecznicy i spojrzał na zegarek.
- Czasami chciałbym, by czas się po prostu zatrzymał… - westchnął, a życie wokół niego zamarło. Chłopak przełknął jajecznicę i spojrzał dookoła siebie. Wszystko zatrzymało się, jakby ktoś wcisnął pauzę. Spojrzał na mamę, która zamarła, stojąc przy zmywarce. Tao wytrzeszczył oczy i niepewnie dotknął ramienia Kaori. Dziewczyna wpatrywała się w daleki punkt przed sobą, zupełnie nie reagując na żadne bodźce. Tao potrząsnął ramieniem siostry, lecz ta wciąż siedziała na krześle, zamierając w przestrzeni
- Co się…? – szepnął zaskoczony i nagle wszystko wróciło do normy. Kaori spojrzała na rękę Tao, którą nadal trzymał na jej ramieniu.
- … zawsze wiedziałam, że jesteś jakiś dziwny. – zauważyła i odrzuciła jego dłoń. Chłopak zagryzł zęby i stwierdził, ze chyba nadmiar snu mu nie służy.
***
Chanyeol potarł dłonie przez co poleciało kilka iskier. Wytrzeszczył oczy po czym powtórzył czynność. Gdy zdarzyło się to po raz drugi, otworzył drzwi od łazienki. Zignorował fakt, że Chen stał tam, przepasany jedynie ręcznikiem i wykrzyknął:
- Chen! Patrz, co ja umiem! – wyszczerzył się i potarł mocniej ręce. Chen zaczął zasłaniać się wszystkim, co tylko wpadło mu w ręce, zupełnie nie zwracając na niezwykłą zdolność chłopaka.
- Chanyeol, idioto! Wyłaź z łazienki, ja teraz…- krzyczał, lecz nagle ucichł, widząc jak kilka iskier poleciało na łazienkowy dywanik. Jak można było przypuszczać, suchy materiał szybko zaczął się palić.
- O kurde… - szepnął Chanyeol, a Chen wytrzeszczył oczy i znów zaczął krzyczeć. Wszystko, co trzymał w rękach (czyli suszarkę, drugi ręcznik i maszynkę do golenia) upadło na podłogę i zaczął panikować. Chan z niedowierzaniem patrzył to na swoje ręce, to na ogień. Nie mógł uwierzyć, że potrafi zrobić coś takiego. Zupełnie jednak nie myślał o zaistniałym zagrożeniu i w niemym zachwycie spoglądał na tańczący w łazience ogień. Na szczęście, Chen w końcu się opanował i puścił wodę z słuchawki prysznicowej. Ogień zgasł, a Jongdae spojrzał na przyjaciela w niemym przerażeniu.
- Nigdy. Więcej. Tego. Nie rób. – powiedział. Jakoś nie mógł zignorować faktu, że nadal stał przed Chanyeolem w samym ręczniku, więc wypchnął go z łazienki. Chan uśmiechnął się z miną szaleńca w stronę zamkniętych drzwi.
Jestem czarodziejem!
***
Kris wyprostował się nienaturalnie i jęknął, czym zbudził Laya ze słodkiego snu. Brunet zaalarmowany, od razu otworzył oczy.
- Coś się stało? – spytał patrząc, jak jego przyjaciel krzywi się z bólu. Chyba nie było z nim zbyt dobrze.
- Czuję się jak jakiś staruch – stwierdził Kris. – Plecy mnie tak napierdzielają…
Kris zmienił pozycję siedzenia, a jego kręgosłup znów przeszyła fala bólu. Lay usiadł za blondynem i zaczął rozmasowywać jego barki. Kris jęknął z bólu, więc Lay tknięty przeczuciem, zdjął bluzkę przyjaciela. Jego oczom, ukazały się dwie czerwone blizny na plecach, w kształcie podłużnych wgłębień. Ciągnęły się one od łopatek, aż do połowy pleców. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie widział, więc w zaskoczeniu, przytknął rękę do ust.
- Masz blizny…- poinformował Krisa, a ten aż podskoczył. Zagryzł zęby, żałując tego usłanego bólem ruchu. – Nie ruszaj się, idioto.
Lay położył ręce na bliznach, a blondyn westchnął. Czuł jak po jego ciele rozlewa się przyjemny chłód.
- Nie wiem, co robisz, ale to działa…
Brunet przycisnął delikatne dłonie do kręgosłupa przyjaciela. Ulga, która opanowała ciało blondyna była nie do opisania. Miał wrażenie, że ból w każdym miejscu, zasysa lekkie zimno, które łagodziło rany. Po chwili wyprostował się dzielnie, a jego plecy były jak nowe. Szkoda, że rany nadal były bardzo widoczne, lecz ich właściciel nie bardzo się nimi przejął. Bardziej obchodził go fakt, iż nic już go nie boli. Tak, Lay na pewno miał ręce, które leczą.
przybyłam tu za sprawą magicznego miejsca zwanego twitter :D
OdpowiedzUsuńwidzę że nikt jeszcze nie zostawił śladu po sobie, więc cieszę się że jestem pierwsza :D od razu mówię, że podoba mi się tematyka, zawsze lubiłam czytać fantasy :D zabieram się już za kolejne rozdziały :D
xoxo pedonoona
Tak Yuki wreszcie znalazła czas i wzięła się za czytanie TWO MOONS od początku. Muszę sobie to jednak rozplanować na dłuższy czas, bo nie wyrabiam ze szkołą - co za udręka. Przez nią nie mam czasu na ff T.T Ale do rzeczy:
OdpowiedzUsuńNie przepadam za D.O - chyba pierwszy raz w życiu się do tego publicznie przyznaję xd Ale jego "rozdział" mi się nawet podobał. Gdyby pode mną załamywała się ziemia chyba popadłabym w kompleksy i stwierdziła, że za dużo jem :__: Grunt, że chłopak nie obrał tej strategi myślenia co ja :)
W następnym akapicie widzę HunHan <3 I to bardzo wyraźnie. Uhuhu prasowanie mundurka, parzenie kawy. Już Lulu wie jak zadbać o Sehuna. I gdyby tak lewitowały przede mną przedmioty... Duchy jak nic.
Ja chcę moc Tao! *kwęka jak małe dziecko i mówi w kółko "Czasami chciałabym, by czas się po prostu zatrzymał…"ale nie działa* Dlaczego?
"… zawsze wiedziałam, że jesteś jakiś dziwny." piękne podsumowanie xd
Part z Chanyeolem moim ulubionym :) Jeju jak ja go kocham. Rozwala każdą możliwą sytuację nawet w wymyślonych opowiadaniach. Chan i Chen w łazience - aż strach pomyśleć. Dwa trole xd
"Plecy mnie tak napierdzielają…" Aż usłyszałam w głowię głos Krisa. To zdanie tak bardzo do niego pasuje ^.^ Krótko zwięźle i na temat.
Obiecuję, że wszystko przeczytam i skomentuję, chociaż nie wiem ile to zajmie, ale tak mnie korci co będzie dalej, bo w sumie to prawie nic nie pamiętam, bo tak dawno czytałam, że szybciutko tu wrócę :)
Jesteś na pierwszym miejscu w zakładkach, a no wiesz u mnie to bardzo wiele znaczy xd
<3 Love forever <3 Hah pisz dalej ^.^ I hwaiting !