Dwa dni wcześniej…
Słońce już od kilku dni prażyło niemiłosiernie cały Seul. Dziś jednak wyjątkowo mocno grzało szkolne mury, które od niedawna znów są używane. Dopiero tydzień temu rozpoczął się rok szkolny, a uczniowie wciąż nie mogli pogodzić się z zakończeniem wakacji. Jednak ci, którzy uczęszczali na studia artystyczne już dawno musieli porzucić swoje z natury leniwe usposobienie i poświęcić swój czas na naukę. Jak widać – nie każdy jeszcze do tego przywykł.
- Kris, wstawaj… - jęknął Lay próbując obudzić przyjaciela. Niestety, blondyn pozostawał niewzruszony na prośby przyjaciela, które gościły w ich pokoju od kilku minut. Brunet westchnął głośno, po czym walnął Krisa swoją poduszką. Blondyn zamruczał coś nie wyraźnie, po czym ziewnął.
- Co dzisiaj… mamy pierwsze? – spytał niewyraźnie, pocierając piąstką pogrążone od niewyspania oczy.
-Chemię. – poinformował go beznamiętnie Lay, pakując swoje zeszyty do torby. Kris zacmokał lekko zirytowany i otworzył jedno z okien. Do pokoju wtargnęło świeże powietrze, a także kilka niepokojących dźwięków z pokoju obok. Uroki akademika.
- Sehun, proszę cię, zawiąż ten krawat porządnie… - błagał Luhan sięgając rękoma do górnej części mundurka chłopaka. Ten jednak odsunął się zręcznie z zasięgu jego rąk.
- Po co? I tak nikt z tej bandy popaprańców nie zwraca na mnie uwagi – zauważył i wzruszył ramionami.
- To nie jest żadna banda popaprańców, tylko grono pedagogiczne! – zawołał za nim zdenerwowany Luhan widząc, że chłopak chce już wychodzić. Brunet zawsze był bardzo impulsywny, aczkolwiek cichy charakter uniemożliwiał mu zbyt wielkie uzewnętrznienie. Sehun przestraszony tonem przyjaciela, podszedł do niego i z miną męczennika, pozwolił poprawić swój krawat. Gdy chłopak nie patrzył, blondyn zawrócił oczami myśląc, jak bardzo Luhan się wszystkim przejmuje. Dobrze, że Sehun nie widział Kaia, który właśnie wyszedł ze swojego czerwonego ferrari. Wtedy na pewno dodatkowo uniósłby brwi, ostentacyjnie wydymając wargi. Kai, jak zwykle poprawił swoje markowe okulary przeciwsłoneczne i ruszył w stronę szkoły, krokiem rasowego modela. Żeńska (a nawet czasem męska) część uczniów, siedzących na patio, obserwowała jego ruchy z zapartym tchem. Nim wszedł do budynku, jego osobę otoczyła spora grupka dziewcząt, które spławił, gdy tylko nadarzyła się okazja. Nawet nie próbował być miły – nie musiał. Skierował się w stronę sali, gdzie miały się za chwilę odbyć zajęcia z matematyki. Gdy zobaczył opierającego się o parapet D.O uśmiechnął się delikatnie i podszedł do chłopaka. Ten jednak, nie zwrócił na niego uwagi z zawrotną prędkością, pochłaniając kolejne słowa książki, którą czytał. Kai szturchnął go nieco, próbując zwrócić na siebie uwagę.
- Możesz sobie darować? Nie przeczytałem na czas, więc nadrabiam teraz – poinformował Kyungsoo nie odrywając wzroku od tekstu. Kai westchnął głęboko, po czym zaczął rozglądać się po korytarzu. Gdy zauważył obserwującą go grupkę dziewczyn, uśmiechnął się do nich zalotnie i mrugnął. Dziewczyny zachichotały niespokojnie i każda z nich, spłonęła mocnym rumieńcem. Kai prychnął cicho, myśląc jak bardzo są przewidywalne. Wystarczyło jedno jego spojrzenie, by wszystkie mu się oddały. Chłopak nie wiedział, że Tao właśnie zabijał go wzrokiem. Z zazdrością obserwował każdy ruch chłopaka i reakcje dziewczyn na jego osobę. Nie rozumiał, dlaczego był on w centrum uwagi. W końcu Jongin może i był przystojny, ale rozumu raczej nie miał zbyt wiele. Tao nie mógł jednak zbyt dokładnie ocenić inteligencji Kaia, bo najzwyczajniej w świecie go nie znał. Znał za to jego najlepszego przyjaciela Dyo, ale zupełnie nie zwrócił na niego uwagi, przez aurę świetności Jongina. Czarnowłosy mruknął coś do siebie nie wyraźnie, zupełnie już zapominając o tym, że był w trakcie przepisywania pracy od Chanyeola. Nagle powrócił do rzeczywistości, dzięki Chenowi, który właśnie do niego podszedł.
- Co robisz? – zapytał wesoło, kładąc swoją torbę na szerokim parapecie, obok zeszytu Tao. Czarnowłosy od razu powrócił do przerwanej czynności i przepisał kolejne zdanie.
- Ściągam od Chana zadanie z angola – odpowiedział nadal lekko zirytowany.
- To my dzisiaj mamy angielski?- Chen złapał się za głowę i zaczął panikować. Chanyeol zaśmiał się z niego rozbawiony.
- Trzy razy tak samo zrobione zadanie raczej nie przejdzie… - zauważył, a Chen poleciał do Kyungsoo który właśnie witał się z Luhanem i Sehunem. Kai w tym czasie, oglądał niebo za oknem nie chcąc, by (nawet przypadkiem) wymienić spojrzenie z blondynem. Sehun przyjął to z aprobatą, gdyż w ten sposób nie musiał, nawet kątem oka widzieć twarzy Jongina. Nienawidzili siebie w równym stopniu. Może dlatego, że oboje przyciągali wzrok dziewczyn? Tak, ta niewypowiedziana wojna trwała już jakiś czas, choć żaden tego nie przyzna. Sehun pewnego dnia policzył, ile dziewczyn na szkolnym korytarzu zerka na niego, a ile na Jongina. Z dumą musiał stwierdzić, że jego często niedbały wygląd przyciągał wzrok wielu kobiet. Mimo to, liczba ta była mniejsza, niż suma dziewcząt wzdychających do Kaia, które on potrafił nawet gromić spojrzeniami. Blondyn mógł tylko pomarzyć o takiej adoracji.
- Dyo, masz zadanie z angielskiego? – zapytał Chen z oczami szczeniaczka. Luhan zaśmiał się i poprawił torbę, którą miał na ramieniu. Niechcący drugą ręką musnął ramię współlokatora, na co zarumienił się leciutko.
- Ja lecę na chemię. Do zobaczenia, chłopaki! – zawołał i skierował się w stronę schodów. Spojrzał jeszcze tęsknym wzrokiem na Sehuna, który szedł właśnie w stronę Tao, po czym wspiął się na piętro. Przy sali chemicznej czekało już wielu uczniów. On jednak skierował się w stronę swoich bliższych znajomych.
- Co tam? – spytał nieśmiało, a Suho podskoczył łapiąc się za serce i odwracając w jego stronę.
- Boże, Lulu. Nie strasz człowieka… - poprosił.
- Luhan, nie wiedziałem, że zostałeś bogiem… - powiedział Xiumin, po czym zaczął się śmiać z własnego dowcipu. Niestety, nawet Kris nie docenił żartu, więc chłopak lekko zażenowany przestał chichotać.
- Przecież powiedział normalnie – stwierdził Bacon, zupełnie ignorując Xiumina.
- Jesteś jakiś przewrażliwiony, Suho – zauważył Lay i zmartwił się trochę. Położył mu dłoń na ramieniu i przyjrzał przyjacielowi. Gdy spojrzał na niego uważnie, nie mógł nie zauważyć, że schudł nieco.
- Ostatnio jak obejrzeliśmy horror, to musiałem z nim spać, bo tak się wystraszył – poinformował Xiumin. Tym razem Kris zaczął się śmiać. Chłopak ucieszył się, że w końcu powiedział coś śmiesznego i wyprostował się nienaturalnie, dumny z siebie. Suho naburmuszony zarumienił się widząc, że Kris go wyśmiał. Nie bardzo lubił, gdy ktoś wspominał o jego żenujących wpadkach czy zachowaniach przy blondynie, który często potem, robił z nich aluzje do żartów.
- Tamten horror był naprawdę straszny… - stwierdził, a Luhan zachichotał.
***
- Wczoraj w nocy o godzinie dwudziestej drugiej zauważono nieznany obiekt, który dołączył do naszego układu słonecznego. Przyłączył się on do orbity Księżyca. Jest to niebywałe zjawisko, ponieważ nowe ciało niebieskie wygląda identycznie, jak nasz pierwszy satelita. Różnią się jedynie kolorami. Nasz księżyc odbija światło słoneczne, lecz ten – jak mówią naukowcy- świeci własnym, czerwonawym blaskiem. Jeszcze nie wiadomo w jaki sposób to ciało niebieskie weszło na orbitę księżyca, a także skąd się wzięło. Naukowcy wciąż myślą, nad skutkami tego dziwnego, czerwonego promieniowania, które może znacznie zmienić klimat. Jednak plotki o końcu świata nie są prawdziwe. Powtarzam: plotki o końcu świata to tylko kłamstwa. Księżyc nazwano „Noom” i jak na razie, musimy przyzwyczaić się do tego, ze na niebie widać dwa, piękne księżyce.
- O ja! – wykrzyknął Bacon, na co cała sala spojrzała właśnie na niego. Chłopak automatycznie wyjął słuchawki z uszu i wyłączył komórkowe radio.
- Ma pan coś do powiedzenia, panie Byun? – spytał nauczyciel, rozpisujący właśnie reakcję otrzymywania, jakiegoś skomplikowanego kwasu na tablicy.
- N-nie, panie profesorze. Przepraszam. – odpowiedział Bacon, włączając ponownie radio. Teraz jednak, usłyszał z słuchawek przyjemne dźwięki gitary, a nie dalszy ciąg wiadomości. Nie mógł się już doczekać, by zobaczyć nowy księżyc.
***
Jednak nie tylko studenci uczyli się „pilnie”. Mimo tego, że chłopak jeszcze nie chodził na uczelnię, bardzo starał się rozumieć lekcje, by dostać się na studia artystyczne. Gdyby je ukończył cały świat stałby przed nim otworem, szczególnie, że miał dalekosiężne plany. Niestety, męczył się właśnie z pewnym zadaniem, które nieco obniżyło poziom jego wielkich ambicji.
- Eh… - westchnął Zelo. Po raz piąty źle wykonał zadanie z matematyki, więc skrzywił się nienaturalnie i rzucił książką w odległy kąt salonu. Po pokoju rozległ się trzask, gdy podręcznik z hukiem wylądował na podłodze.
- Junghong! Co ty robisz? – zapytała rodzicielka wchodząc do pokoju. Ten westchnął ciężko.
- Mamo… no proszę cię. Minho później mi to wszystko wytłumaczy… - jęknął żałośnie, składając dłonie jak do modlitwy.
- Nie – odpowiedziała rodzicielka znając syna na tyle, by wiedzieć, że za chwilę będzie czegoś chciał i przytoczy miliony argumentów na udowodnienie swoich racji.
- Ale mamo! Kim… no właśnie! Kibum jest w tym bardzo dobry. On też mi może pomóc.
- Powiedziałam coś? – spytała unosząc brwi. Starał nie patrzeć na syna, który próbował terazzo swoich próśb wykorzystać urok osobisty. Oczy świeciły mu jasno, a usta ułożyły się w małą podkówkę. Mimo, że był już prawie dorosły, nadal wyglądał jak mały, uroczy chłopiec. – Ech… Czego chcesz tym razem?
- Wiem, ze najpierw nauka i tak dalej, ale… - zaczął, robiąc niewinną minkę.
- Ale…?
- Yonggukpowiedziałżemipomozebomisiępodobatakajedna… -powiedział, wykorzystując swoją umiejętność szybkiej wymowy. Powiedział wszystko bardzo wyraźnie, lecz cicho i zbyt szybko, by rodzicielka mogła cokolwiek zrozumieć.
- Czekaj, kochanie. Co? – zapytała śmiejąc się z syna. Wplątała palce w jego złote loki i przytrzymała tym samym głowę, by nie spuszczał wzroku.
- Mam ważne spotkanie, bo będę występował w… szkolnym przedstawieniu. –palnął na poczekaniu, rumieniąc się potężnie. Zaczął dziękować Bogu, że mama nie zrozumiała za wiele z jego początkowej wypowiedzi, nad którą nawet się nie zastanowił. Chyba nie pozwoliłaby mu na randki.
-Przedstawienie? Lubisz grać? – spytała rodzicielka nagle pobudzona. Zelo pokiwał głową, niezbyt pewny konsekwencji tego czynu.
- Banggie powiedział, że mi pomoże… - powiedział i zagryzł wargę. Mama spojrzała na niego uważnie, widząc, że chłopak coś przed nią ukrywa.
- No dobrze… - powiedziała podejrzliwie, mrużąc oczy. – Tylko nie narób mu problemów…
Zelo ucałował rodzicielkę w policzek i wyszedł z domu, w prawej ręce trzymając deskorolkę. Spieszyło mu się do Guka więc wskoczył na nią i pojechał do parku, gdzie już od kilku minut czekał na niego starszy chłopak.
- Hyeong! – zawołał Zelo i walnął Banga w ramię pięścią. Ten warknął coś nieprzytomnie i oddał młodszemu o wiele za mocno, niż zamierzał. Zelo jednak udał, że wcale go to nie zabolało i uśmiechnął się promiennie.
- Zelo, dlaczego się spóźniłeś? – spytał zirytowany.
- Już od kilku dni mam potajemny romans… - szepnął, aktorsko unosząc dłoń do ust. – Z matematyką.
Poruszył znacząco brwiami, a Guk uśmiechnął się.
- Miejmy nadzieję, że coś wam z tego wyjdzie, bo inaczej nie będziesz mógł się spotkać z…
- Ciii! – wykrzyknął zamykając Bangowi dostęp powietrza dłonią. Starszy zdziwił się siłą, którą dysponował Zelo. – Jeszcze ktoś usłyszy…
Yongguk zaśmiał się pod nosem. Gdy był młodszy, zachowywał się dokładnie tak samo. Spojrzał na Zelo, który właśnie nawijał jeden ze swoich kosmyków na palec. Jego wzrok był rozbiegany, a lewy trampek lekko drżał, pod wpływem stopy chłopaka. Chyba przejął się swoją nerwową reakcją. Guk potargał mu włosy i uśmiechnął się.
- Nie martw się. Jesteś taki uroczy, że każdy mógłby cię schrupać. – odpowiedział nie wiedząc, że Key właściwie myślał o tym samym. Jezykiem oblizał spragnione usta i rozejrzał się wokoło. Jonghyuna nie było w pobliżu, więc szybko wszedł do kuchni by wyjąć z lodówki kawałek ciasta. Dinozaur zrobił go wczoraj, by dzisiaj zjeść go późnym popołudniem wraz z chłopakami, ale blondyn nie mógł wytrzymać. Zbyt dobrze wiedział, że Jjong nie pozwoliłby mu na zjedzenie choćby okruszka przed szkołą. Szybko więc odkroił kawałek tak, by tego nie zauważył i włożył go między wargi. Jego malutkie policzki wydęły się, gdy za duże dla nich ciasto, ledwo zmieściło się całe w ustach. Przeżuwając, wolno zamknął lodówkę i już odwracał się by wrócić do swojego pokoju, gdy za sobą usłyszał groźny głos.
- Key, co ty tu robisz? – zapytał Jonghyun, zdając sobie sprawę, że chłopak właśnie z ledwością przełyka kawałek jego ciasta, by w miarę wyraźnie odpowiedzieć:
- Nie, po prostu chciało mi się pić. – stwierdził i z zawrotną szybkością jeszcze raz otworzył lodówkę, by wyjąć z niej butelkę wody. Popił pyszne ciasto Jonghyuna i odwrócił się w jego stronę, udając znudzonego. Brunet uśmiechnął się lekko widząc, że chłopak ma okruszki w kącikach ust. Nic jednak nie dał po sobie poznać i na powrót przybrał złowrogą minę.
- Key… Przecież wiem, że jadłeś moje ciasto. – powiedział i zaczął wolnym krokiem iść w stronę blondyna. Nie wiedział, że serce Kibuma przyspieszyło, gdy zaczął się równie wolno cofać. W końcu trafił na ścianę i zrozumiał, że Jonghyun wygrał. Będzie musiał się do tego przyznać, a Dinozaur raczej szybko mu tego nie wybaczy. Brunet zbliżył się do Key tak, że różnica pomiędzy ich wzrostem była bardzowidoczna. Jjong zagryzł wargę, bo jego oddech zmieszał się z urywanymi wydechami Kima. Już od dawna ukrywał przed nim swoje uczucie, które wzrastało z każdym dniem. Kibum spojrzał mu w oczy, gdy poczuł, że nie wytrzyma tego napięcia. Mimo iż był przekonany, że Jonghyunowi chodzi jedynie o zjedzony przez niego kawałek ciasta, nie mógł się pozbyć wrażenia, że coś zaczęło się miedzy nimi dziać. Dinozaur uniósł rękę i położył ją na ścianie, tuż obok głowy przyjaciela, którego przeszedł przyjemny dreszcz.
- Mmm… całkiem miła atmosferka. Wiecie, problemem jest fakt, że w kuchni robi się jedzenie, a tutaj coś czuję, że za chwilę wybuchnie seksualna żądza… - usłyszeli szept po swojej lewej. Jonghyun zamknął oczy i zacisnął pięść, gdy odsuwał ją od ściany. Key zaczerwieniony jak jeszcze nigdy, odchrząknął cichutko. Taemin uśmiechnął się zadowolony i podszedł do lodówki wyjmując z niej swojego batonika. Zamiast jednak ją zamknąć, przyjrzał się ciastu Jjonga i przechylił głowę.
- Czy mi się wydaje, czy twoje ciasto Jjong się skurczyło? – zapytał cwano i zamknął lodówkę. Oparł się ramieniem o jej drzwi, jednocześnie unosząc cienkie brwi.
- Taemin, pragnę zauważyć, że to mieszkanie jest moje. Jeżeli w tej chwili nie wrócisz do swojego pokoju, możesz pożegnać się z Seulem – zagroził nieźle wkurzony Jonghun. Tae wkurzał go przy każdej nadarzającej się okazji. Dodatkowo, był strasznie o niego zazdrosny. Taemin: wyższy, słodszy i sprytniejszy od niego chłopak, bardzo go irytował. Bał się, że przez to może stracić Kibuma od dawna podatnego na to, co jest „kawaii”. Teraz jednak blondyn zamierzał zabić Taemina wzrokiem, mimo jego niewinnego wyglądu. Ten jednak, jak zwykle stoicko spokojny, odwrócił się zadowolony na pięcie i poszedł zgodnie z wolą Jjonga do pokoju. Nie było mu to może na rękę, ale cieszył się jak dziecko. Wiedział, że znów im przeszkodził. Nie rozumiał, dlaczego to robił. Wiedział, że uwielbia patrzeć na rozgniewanego Jonghyuna.
***
- Choi Minho! – krzyknęła trenerka, a chłopak westchnął. – Nie robisz tego dobrze!
Brunet zagryzł zęby i nie odzywając się, powtórzył kroki, tym razem idealnie. Kobieta zaklaskała w dłonie.
- Dlaczego nie wychodzi ci to, gdy tańczysz wraz z grupą? – zapytała kwaśno.
- Może dlatego, że są zupełnie poza rytmem? – spytał unosząc brwi. Z kilku warg wyrwało się głośne prychnięcie, jako komentarz do wypowiedzi chłopaka. Nie zrobił sobie z tego zbyt wiele nadal uważnie przyglądając się smukłej kobiecie, która spojrzała mu w oczy.
- Może są poza rytmem, ale nie mylą kroków tak, jak ty to robisz.
- Gdyby nie ruszali się jak muchy w smole, to bym się nie mylił – stwierdził, a kobieta złapała się pod boki.
- Skoro uważasz, że jesteś taki wspaniały, Choi to proszę. Pokaż nam, jak to się robi! – krzyknęła i włączyła piosenkę od początku. Minho uśmiechnął się do odbicia w lustrze i zaczął idealnie poruszać swoim ciałem. Kilkoro dziewcząt westchnęło tęskno, widząc jego lekko podwiniętą bluzkę. Chłopak zdawał sobie z tego sprawę i często robił takie rzeczy celowo. Nigdy jednak by się do tego nie przyznał. To wyglądało, jak zwykły wypadek przy pracy, gdy machnął ręką mocniej niż powinien, a bluzka odkryła kawałek jego umięśnionego brzucha, lub zagryzł wargę patrząc na jedną z tancerek. Z reguły się nie mylił, więc jak można było przypuszczać miał rację – potknął się tylko dlatego, że reszta grupy zupełnie nie wyczuwała rytmu. Zakończył taniec i lekko zdyszany spojrzał na choreografkę. Kobieta uśmiechnęła się do niego.
- Świetnie, Choi.
Chłopak zacisnął usta w cienką linię. Nie miał funduszy na lepszego nauczyciela, więc musiał pogodzić się z tym, co miał i robić to co kocha. Taniec pochłaniał go w całości i niestety - to była jedyna jego miłość.
***
Pierwsze połączenie dokonane.
Drugie połączenie przerwane.
Co? Jak to?
KIM KIBUM…
omo zelo, bang i jeszcze szajni *O* jestem w raju? *O*
OdpowiedzUsuńOkej postanowiłam, że kartkówka z chemii jeszcze poczeka na moją naukę xd W końcu od czego ma się całą noc? No i nie wytrzymałam i czytam ^.^
OdpowiedzUsuń"- Co dzisiaj… mamy pierwsze? [...]
- Chemię " UPS. Czy ktoś mi daje jakieś naki i powinnam wziąć się za naukę ? Dobra obiecuję, jak skończę rozdział !
Kai i jego czerwone ferrari powoli przypomniały mi TM. To akurat zapamiętałam xd Bo to tak bardzo do niego pasuje no! Jeszcze ciemne okulary... Sam seks :D
Jak D.O może tak po prostu ignorować Kai'a i czytać książkę O.O No ja bym się nie skupiłą xd
"To my mamy dzisiaj angielski?" Tak dokładnie tak widzę Chena w szkole :D
"Sehun pewnego dnia policzył, ile dziewczyn na szkolnym korytarzu zerka na niego, a ile na Jongina." - lolololol XD Hunnie ty idioto XD
"Luhan, nie wiedziałem, że zostałeś bogiem" - No zawsze mówię ten żart oczywiście wstawiając imię osoby, do której ktoś mówił "O Boże" Ale nikt się z tego nie śmieje T.T Xiuminie chodź do mamy tylko my się rozumiemy ;__ ;
Tak się zastanawiałam co to Suho się tak przestraszył, ale no przecież on się tak wszystkiego boi. I wszystko stało się jasne. Biedactwo.
Bacon - nie ma to jak na lekcji słuchać radia ;D Swoją drogą łaaa dopiero teraz zrozumiałam, że TWO MOONS to dwa księżyce - tak bardzo ogarnięta ja xd I łaaa ja bym chyba się zaczęła bać jakby ta znikąd nagle pojawił się taki czerwony księżyc...
Rozpływam się, bo Zelo. kocham Cię za to, że wstawiłaś wszystkich moich ukochanych do tego opowiadania <3 No ok jeszcze GD by się przydał, ale to już dajmy spokój xd
O i piękne wpłynięcie z Banga w key znów mi przypomniało, że to czytałam <3 No to jest mistrzowskie po prostu. W jednej chwili czytam o Bangu i Zelo a tu już Key <3
Boziuniu JongKey ^.^ Umieram. Tak dawno czytałam ff z tą parą.
Co się stało z Kibumem?
Nie no! Muszę się uczyć. Niech już będzie jutro po 16 T.T
41 yr old VP Accounting Allene Portch, hailing from Lakefield enjoys watching movies like Divine Horsemen: The Living Gods of Haiti and Metal detecting. Took a trip to Kasbah of Algiers and drives a GM Futurliner. siec
OdpowiedzUsuń